Słowo wstępu

To blog o tematyce fantasty. Jeśli jesteś tu pierwszy raz byłoby mi miło gdybyś zapoznał się z regulaminem :) Opowiadanie zawiera brutalne sceny

niedziela, 24 lutego 2013

Nie - Wilk

Widzicie ten szablon? Kocham go ^^' Ta nota to prezent urodzinowy dla Deany. Wilczki są, więc się ciesz! :) Chciałabym podziękować wszystkim dziewczynom komentującym tego i tego wilczego bloga. Komentarz Lily Nimordel A zadziwił mnie. Oczywiście, wiem, że jestem geniuszem ale nie spodziewałam się, że ktoś to dostrzeże :D No co, ciągle siebie krytykuję i czuję się nie do wartościowana ;b Wilczy blog... Ehh... Przydały by się jakieś tytuły... Mam!
KONKURS!
Ten kto wymyśli najlepsze tytuły dla obydwu blogów (tego i wilczego) dostanie nagrodę-niespodziankę. Propozycje w komentarzach pod tą notką! 
Zaglądajcie do Wilków! :b No, to dziękuję ponownie :D Mam nadzieję, że moja śmierć będzie krótka i w miarę mało bolesna... Nie, nie cieszcie się tak, nie przestaję pisać! No więc dlaczego mnie zabijecie?:
Posłuchajcie...

"Życie jest okrutne. W jednej chwili jest, a w następnej już go nie ma"

Zapach i wygląd Wilczego oka zniknęły. Utonęły w Inności. Gdy nie wyczuwałem już jej oddechu, zacząłem wracać. Wilcze Oko kazała mi wracać do stada z lasu. Bolało. Była w końcu Wilczą Siostrą... Ale musiałem się słuchać. To ona była Wezwaniem. Biegłem przed siebie aż zapach Inności przestał kręcić mi w nosie. Inność była dziwna. Nie była zła ale niebezpieczna. Nieprzewidywalna. Opiekunka pachniała Innością. Opiekunka była ze stadem. Należała do niego. Napiłem się trochę wody z szybkiej wilgoci i ruszyłem dalej. Wiele wilczych skoków dzieliło mnie od stada. Zaletą podróży bez Wilczej Siostry było to, że mogłem biec bez zbędnych odpoczynków. Po drodze upolowałem królika i zjadłem w całości a potem ułożyłem się wygodnie w krzakach i zasnąłem. Ale nadal byłem gotowy zerwać się i biec dalej jakby nadeszło coś złego. Nic nie wyczuwałem, więc gdy już odpocząłem złapałem własny trop i ruszyłem w drogę powrotną. Zabawne, iść własnym śladem. Na dodatek w kierunku gdzie słabł. Biegłem jak na tyle szybko, na ile pozwalały mi moje łapy. Miękka-Wilgoć zapadała się pod nogami. Łapałem w nozdrza wiele zapachów lasu. Wiatr niósł woń drzew i wilgoci. Gdzieś w pobliżu spadający śnieg przebudził drzewnego bezogona i ten szczekał coś w swoim języku na wszystko dookoła. Wyczułem zapach krwi szczenięcia jelenia. Ale nie zwracałem na to uwagi. Coraz mniej skoków dzieliło mnie od leśnego stada. Gdy jasne oko i jego szczenięta zjawiły się na niebie znów zrobiłem postój. Położyłem się i zjadłem trochę miękkiej wilgoci. Przymknąłem oczy i zapadłem w drzemkę. Nagle coś wyczułem. Zapach kozła. Kopyta zagłębiające się w śniegu. Kozioł podchodził coraz bliżej... Ale pachniał dziwnie. Pachniał bezogonami. Koźli człowiek! Szczeknąłem i zerwałem się. Skradał się do mnie a w łapie trzymał ostry szpon. Bez namysłu rzuciłem się do ucieczki. Usłyszałem wściekłe szczeknięcie koźlego bezogona i wyczułem, że coś leci. Odskoczyłem w bok i szpon wylądował po mojej prawej. Słyszałem jeszcze jak ujadał i ciskał za mną szpony ale byłem za szybki. Zanim zauważył w miejscu gdzie stałem pozostał tylko zapach. Czułem się naprawdę zadowolony a ekscytacja sprawiła, że nie chciałem już się zatrzymywać. Moim celem była teraz główna zimowa nora.
 
Gdy dotarłem na skraj polanki, obok której znajdowała się nora wyczułem, że coś jest nie w porządku. Czułem zapach samca Alfa, samicy, szczeniąt, siostry z miotu, martwej zwierzyny i czegoś jeszcze, czegoś nieokreślonego. Dopiero po chwili, przyczajony w krzakach zorientowałem się o co chodzi. Nie było Opiekunki. Znikała tak co jakiś czas. Wilki leżały w różnych miejscach na polance, odpoczywając po posiłku. To wyjaśniało zapach zwierzyny. Spostrzegłem ba skraju polany moją siostrę z miotu. Zakradłem się do niej a potem skoczyłem mając nadzieję, że przyłączy się do zabawy. Nie zareagowała. Pachniała Innościąwięc cofnąłem się kręcąc nosem. O co chodzi? warknąłem do niej ale nie zwróciła uwagi. Próbowałem zwrócić na siebie uwagę reszty stada ale również mnie ignirowali. I dziwnie pachnęli. Co źle zrobiłem? zaskomlałem. Nie miałem pojęcia o co chodzi. Przecież byłem posłuszny. Niegdzie nie pobiegłem. Krążyłem więc po polance skomląc cicho. Nagle natrafiłem na dziwny zapach. Obcy zapach. To była Inność ale dziwna. Nieznajoma. Ta sama, którą pachniały wilki. Podszedłem jeszcze raz do siostry i obwąchałem ją dokładnie. Tak to był ten zapach. Ale nie to zaniepokoiło mnie najbardziej. Moja rodzina nie pachniała normalnie. Pachnieli jak martwa zwierzyna. Byli bez oddechu. Zawyłem cicho. Byli martwi. Nie-żywi. Wszyscy. Nawet najmłodsze szczenięta. Najważniejsze dla wilka jest stado. Wilk bez stada to nie-wilk. Jestem nie-wilkiem. Przerażenie, które mnie ogarnęło było straszne. Nie miałem już nikogo. Byłem sam. Zupełnie sam. Zawyłem głośnym, wilczym głosem. Ale tym razem nikt nie dołączył do pieśni jak zwykle. Nikt nie odpowiedział na wołanie. Dużo, dużo później zaszyłem się w krzakach skomląc przerażony. Nie miałem już nikogo. Jestem wilkiem bez stada. Jesten nie-wilkiem. - Te myśli wciąż krążyły mi po głowie. Nie miałem pojęcia co robić. Nagle jedna z nich wyskoczyła na wierzch i była tak oczywista jak zapach Śmierci krążący wokoło. Wilcze Oko. Muszę odnaleźć Wilczą Siostrę.
Już wiecie za co mnie zabić c: Takich okazji będzie więcej. Mam scenariusze śmierci większości bohaterów :D Starałam się pisać jak najszybciej, bo chcę zwalczyć doła -,- I zdążyć na urodziny :) Nie jestem zadowolona (znów! D:<), bo nie do końca wyszło tak Curricowato jak chciałam :< Za ludzko, za mało wilczo D: Mimo wszystko mówię jednoznacznie: Komentujcie kochane :> I nie wiem czy wiecie ale świętujemy! Pierwsze tysiąc wejść zaliczone :D A i tak poza tym. Jestem dumna z cytatu. Wymyśliłam pod prysznicem. Jak ktoś go wymyślił przede mną to spokojnie. Napiszę ^^ Chyba nie będe dzisiaj spać. Przeczekam ostatnie chwile wolności xD Nie ma to jak koniec ferii. Może napiszę kawałek o moim śnie na pływając z krakenami... :/ Pozdrowionka c: Dedyk dla Deany. I tych co komentują :D PS. Tak, wiem,że krótko.

Co nieco: